Cześć.
Po dwóch postach z dnia na dzień, musiałam Wam dać chwilę wytchnienia od czytania moich wypocin. Wychodzę z założenia, że jeśli czegoś mamy pod dostatkiem, to nie cieszy już tak bardzo, jak w chwilach niedostatku (Dżurga od rana sobie wlewa). Szczerze powiedziawszy, to nawet chciałam ostatnio napisać notkę, niestety wątek mi umknął w połowie i się poddałam.
Chciałabym jeszcze dodać, że jestem strasznie mile zaskoczona, ponieważ ostatnio dostałam kilka wiadomości od zupełnie obcych mi osób (żadnych wspólnych znajomych na facebooku, żadnych powiązań, nic) dotyczących mojego bloga. Nie macie pojęcia, ile to dla mnie znaczy. Czuję się dzięki temu doceniona, że moja praca nie idzie jednak na marne. No i co najlepsze - na 29 postów (ten będzie 30) mój blog ma 6264 wyświetlenia. Niby to tylko statystyki, ale bądź co bądź cieszą. Dziękuję Wam bardzo, że wchodzicie, czytacie, komentujecie i wysyłacie wiadomości prywatne. :)
Dzisiejsza notka miała generalnie dotyczyć religii, konkretniej religii chrześcijańskiej, aczkolwiek nagle nasunął mi się jeden temat, a właściwie zdanie, które weźcie sobie do serca...
- Jak ktoś Was okłamuje w żywe oczy, to każcie mu iść do diabła.
Dobra, teraz można wrócić do tej właściwej notki:
- Tak, jak już wspomniałam wyżej - dzisiejsza notka ma dotyczyć religii chrześcijańskiej. Od razu zaznaczam, że nie chcę widzieć i nie będę udostępniać komentarzy rozjuszonych i wielce oburzonych katolików, którzy jak zwykle ze swoją subiektywną opinią będą starali się wpoić mi swoje racje. Możecie od razu sobie darować coś takiego, bo najzwyczajniej w świecie będę to usuwać. Na tym blogu wszystko, co napisałam jest czystym obiektywizmem, są to moje poglądy i przekonywanie mnie do czegoś, czego nie uznaję jest niepotrzebną stratą czasu mojego jak i Waszego.
Muszę się tutaj chyba przyznać, do swojego błędu, ponieważ wielu z Was ma mnie pewnie za ateistkę - błąd. Jakiś czas temu dopiero odkryłam, że ten termin jest zbyt jednoznaczny dla tego, co naprawdę siedzi mi w głowie, co oznacza, że po prostu wprowadziłam Was w błąd. Nie jestem ateistką. Ateistą jest ktoś, kto nie wierzy w nic. Ja wierzę. Tzn, inaczej... nie tyle, co wierzę, ale zdaję sobie sprawę z obecności sił dobra i zła. Nie wiem, czy powinnam to nazywać Bogiem i Szatanem, ale dla bardziej przejrzystego odbioru pójdę Wam na rękę.
Być może przeszło Wam właśnie przez myśl pytanie: "Skoro nie ateistka i nie katoliczka, to kto?" - otóż nie znam profesjonalnego określenia, na moją "religię", ale postaram się to opisać:
- Nie chodzę do kościoła, nie wierzę w Jezusa i wszystkie jego cudawianki. Nie chodzę i nie będę chodzić do kościoła. Nie modlę się, nie przywiązuję szczególnej uwagi do religijnych świąt - jestem na nich laleczką, która siedzi, by nie zrobić przykrości rodzinie. Hipokryzja? Nie, nie wydaje mi się, choć w sumie odbierajcie to sobie jak chcecie. Sęk w tym, że pomimo tych wszystkich czynników, które mogłyby mnie postawić w świetle, jako ateistkę - wcale mnie nią nie czynią i zrozumiałam to jakiś czas temu. Więc o co w ogóle chodzi? - ano chodzi o to, że wierzę, czy może raczej zdaję sobie sprawę w obecność Boga i Szatana. Może to się wydawać trochę niezrozumiałe, ale najlepszym przykładem na to wszystko, są chyba egzorcyzmy. No bo tak - niby nie wierzysz w Boga, ale jak niby wytłumaczysz zdarzenia zachodzące podczas egzorcyzmów? Oczywiście, ateiści będą się zrzekać, że to choroby psychiczne, blablabla.. gówno prawda. W Szatana wierzyłam chyba zawsze. Czuję do niego respekt (polecam zapoznać się ze znaczeniem tego słowa, gdyż nie jest ono jednoznaczne z tym, że imponuje mi rogacz z piekła). To jest w ogóle dziwne, ponieważ ludziom o wiele łatwiej uwierzyć w Złe Moce, niż w to, że Bóg istnieje. Dlaczego? - ano może dlatego, że Szatan objawia się znacznie częściej. Wracając do tych egzorcyzmów, zastanawiało mnie w tamtym momencie, dlaczego woda święcona i krucyfiksy działają (w ten czy inny sposób) na osoby Opętane. No i wtedy się zaczęło - zaczęłam dużo czytać na ten temat, nawet bardzo dużo. Poza przeszukaniem internetu, znalazłam jeszcze parę książek (kilku z nich wolałabym nie dostać nigdy do ręki). Zdaję sobie sprawę, że jako osoba (że tak to ujmę) normalna, nie mam i prawdopodobnie nie będę mieć nigdy takiej wiedzy, jak osoby, które są dopuszczone do większej wiedzy na ten temat (chodzi mi głównie o księgi), którymi dysponują osoby świeckie, czy sataniści, ale swoje przeczytałam i szczerze? - odczułam tego skutek na sobie. Nie musicie mi w to wierzyć, ale po takim seansie czytelniczym na temat demonów, diabłów, obrzędów satanistycznych - było mi niedobrze, chodziłam przygnębiona, nie jadłam, nie piłam, czasem miałam nawet myśli samobójcze. Zamiast pochopnie działać i wieszać się na belce, zastanowiłam się, z czego to może wynikać.. no i wszystko było już jasne. Po co o tym piszę? - nie po to, by się pochwalić, jaka to ja nie jestem odważna i w ogóle fajna, ze Szatan zaczął się mną interesować (haha), tylko ma to być bardziej forma przestrogi, o ile tak to mogę nazwać. Musiałam poszperać w internecie (i jednej bardzo dobrej książce, której tytułu niestety nie pamiętam) by się "oczyścić". Reiki mi pomogło (nie będę się rozpisywać na ten temat, po prostu wejdźcie w internet). Co dziwne, w tamtym momencie, by się oczyścić, przeszłam na wegetarianizm. No i na całe szczęście zostało mi to do dzisiaj, także zwierzątka mogą podziękować Rogatemu, że przestraszył Dżurgę i przestała je spożywać.
Dużo tekstu do czytania, ale możecie spytać: "O co w ogóle chodzi?" - chciałam po prostu zwrócić Waszą uwagę na to, że nie trzeba, a właściwie nie powinno się być albo ateistą, albo katolikiem, czy wyznawcą innej wiary. Mam wrażenie, że ja jestem gdzieś pośrodku i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała wybierać jednej, czy też drugiej strony. Nie wiem, co będzie po śmierci, czas pokaże, natomiast za życia nie chcę ingerować ani w jedno, ani w drugie. Jednakże chciałabym przestrzec Was o tym, że Szatan naprawdę istnieje i nie można go ignorować... jest to głupie, niedojrzałe i cholernie niebezpieczne. Wiem, że pewnie i tak nikt mi w to nie uwierzy, ale ja (choć w naprawdę minimalnym stopniu) odczułam, że to wszystko niesie za sobą konsekwencje. Nie jesteśmy sami na świecie i miejmy to na uwadze. Mam nadzieję, że po napisaniu tego posta, nie wyrobię sobie opinii wariatki, bo nie o to mi chodzi. Podchodzę do tego wszystkiego z dalekim dystansem, ze strachem i z rozwagą. Nie bawcie się w wywoływanie duchów poprzez talerz, nie ustawiajcie sobie kart tarota, jeśli nie znacie ich znaczenia i nie jesteście w tym doświadczeni. Bóg i Szatan istnieją, jednak są oni źle przedstawiani. Tak sądzę...
Mam nadzieję, że ta notka pozwoli niektórym na chwilę refleksji, ponieważ jest ona dla mnie dosyć znacząca. Postanowiłam ją napisać po tym, jak przedwczoraj śniło mi się opętanie. Najgorsze jest to, że to ja byłam opętana, ale miałam wzgląd z pozycji osoby trzeciej. Dało mi to do myślenia, może i Wam da.
Jeszcze raz dziękuję Wam wszystkim za ciepłe słowa i obiecuję poprawę częstotliwości dodawanych postów.
Miłej niedzieli. :)
polać Jej ;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńGenialna notka i dzięki Tobie zrozumiałam i poukładałam sobie wiele spraw w głowie. Dziękuję, że tak pięknie i prawdziwie piszesz i mam nadzieję, że będziesz kontynuować pisanie bloga :*
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy. :) Nie ma za co, czysta przyjemność z mojej strony!
UsuńCzytanie całego posta, żeby dojść do najważniejszych słów? Czemu nie. " Bóg i Szatan istnieją, jednak są oni źle przedstawiani. " - za to jestem skłonna postawić Ci piwo, bo mądrze mówisz. Notka ciekawa. Nie była wcale taka długa, także dla mnie nie ma problemu.
OdpowiedzUsuńDżurga ma talent, Dżurga mnie odwiedza za tydzień <3
Jeśli dożyję, to przyjadę! :D
Usuńyea <3
UsuńI WYŁĄCZ TĘ BADZIEWNĄ BLOKADĘ :C
Oby szatan istniał, ponieważ jednocześnie byłby on największym dowodem na to, że bóg również istnieć musi..
OdpowiedzUsuńZwykłe sny to(moim zdaniem) nic niezwyklego, zastanawiać zaczynasz się dopiero wtedy, kiedy przytrafia ci się (jak się później okazuje) wspólny(w 100% identyczny) sen z osobą ci bardzo bliską bądź najbliższą, ale w tego typu rzeczach nie dopatruję się niczego złego, raczej wręcz przeciwnie, chociaż kto wie, nie wiem nie znam się...
Niektórzy niepokoić(lekko na luzie) zaczynają się dopiero w momencie, kiedy porażenie przysenne zamiast zwykłego zablokowania, sparaliżowania wszystkiego oprócz oczu, stawia cię przed faktem dokonanym nie dając ci zbyt wiele do wyboru, kiedy to ni stąd ni zowąd budzisz się w środku nocy będąc w całości sparaliżowanym oprócz oczu, a przy tobie lewituje ciemno szmaragdowego koloru nwm(nie znam się), rozświetlając przy okazji pól pokoju, jakiś demon, czy duch najprawdopodobniej płci damskiej o ile w ogóle, to coś miało jakąś płeć.. no i teraz zaczynają się miliony myśli naraz a jedyne co można w takiej sytuacji zrobić to zamknąć oczy i zacząć się jak kto woli np. modlić lub coś w tym stylu.. akurat ja jako, że tego typu paraliż złapał mnie nie pierwszy raz zdążyłem już wypracować sobie taki mechanizm, jedyny w tym wypadku skuteczny, także nie było aż tak źle zwłaszcza, że nie potrafię tego za bardzo wyjaśnić, ale już po kilku sekundach jakby przestałem być sobą tzn. dostałem takiej niesamowitej odwagi, że jedyne czego wówczas chciałem dokonać, to wcale nie modlić się, czy spróbować z tym czymś porozmawiać na przykład za pomocą myśli lub np. jak najszybciej uciec, tylko za wszelką cenę chciałem to coś złapać! albo chociaż dotknąć żeby nie napisać uderzyć/przegonić ręką.. niestety się nie udało, kiedy paraliż odpuścił (nie samoistnie) ja w połowie zerwałem się z łóżka próbując złapać...powietrze, śmieję, się że mi spie*doliło.. a ja nawet nie zdążyłem krzyknąć won do piekła ku*wo wściekła, ani nic w tym stylu.. łudząc się po dziś dzień że to było coś złego czyt. negatywnego, bo prawda jest oczywiście taka, że równie dobrze to mogło być coś niekoniecznie dobrego, aczkolwiek nie mającego zamiaru robić mi niczego złego, nie wiem już sam.. być może miało mnie tylko przestrzec przed czymś.. stanami jakich się przed snem dopuszczać chciałem, pomagając sobie przy tym dosami odpowiednimi.. po czym zaskoczony słuchać przestałem i z łóżka się zerwałem bo coś zaczęło mnie dosłownie piec na czole, mniej więcej na środku w dwóch miejscach równiutko obok siebie, jeszcze leżąc myślałem, że zostałem przez coś ugryziony, no bo skąd nagle z sekundy na sekundę zrobiły mi się dwie wypukłości, w dodatku mnie irytująco piekąc.. bałem się, że już mi tak zostanie, a ludzie będą na mnie spoglądać jak na jakieś dziwadło, na szczęście nawet nie pamiętam kiedy zniknęło, niestety nie do końca bo od tamtego wydarzenia, gdy spoglądam w lustro w tych miejscach nadal mam te wypukłości na szczęście są tak niewielkie, że bez przyglądania się ich nie zauważysz hehe!
O innych wydarzeniach czy snach już rozpisywał się nie będę, tak czy inaczej jest takie bardzo trafne powiedzenie, które moim zdaniem adekwatnie opisuje naszą dzisiejszą rzeczywistość, pewnie dobrze ci już znane, że największym sukcesem szatana jest to, że ludzie przestali w niego wierzyć.. W moim przypadku tak właśnie było, na całe szczęście mi przeszło.. ;)
Pozdrawiam Cię serdecznie i pisz dalej, być może nie posiadasz jakichś szczególnych nie wiadomo jakich umiejętności/predyspozycji pisarskich, aczkolwiek uważam iż będąc szczera w tym to robisz, robisz to najlepiej jak potrafisz. To zaś dla inteligentnych odbiorców jest najpiękniejsze!
Szczerze mówiąc nie bardzo wiem, jak mam właściwie skomentować Twój komentarz (masło maślane, bleh!), aczkolwiek czytałam o tego typu przypadkach. Nie jestem ekspertem, więc wypowiadać się nie będę, bo to nieprofesjonalne (haha). Powiem Ci tylko tyle, że Bóg jak i Szatan istnieją i moim zdaniem nie powinniśmy się wpieprzać w życie tego czy tamtego, bo w każdą stronę może nam to wyjść bokiem. ;)
UsuńDziękuję bardzo! :*
Jeżeli w moje życie spróbowałby się kiedyś wpieprzać jakiś "szatan", czy cokolwiek innego, to postarałbym się zrobić co bym tylko był w stanie, aby skurwiel tego pożałował hehe niezła zabawa by była!
UsuńNiesamowicie piszesz, pomimo iż jest dużo tekstu (co jest bardzo dobrą cechą)...czytam, i czytam i nie mogę się odciągnąć od komputera,
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następną notkę :)
Ciekawy post.
OdpowiedzUsuńjeszcze ciekawsze to, ze.. mialam podobny sen...
Adrianna
Nie jestem 'oburzoną katoliczką' więc mój komentarz nie zostanie usunięty, jak dobrze...
OdpowiedzUsuń'Na tym blogu wszystko, co napisałam jest czystym obiektywizmem, są to moje poglądy'- jakim cudem Twoje poglądy mogą być obiektywne? 'Podchodzę do tego wszystkiego z dalekim dystansem, ze strachem i z rozwagą'- ciekawe, masz 'daleki' (WTF?) dystans do tych spraw ale odczuwasz strach. Zero logiki,
Ateiści nie wierzą w istnienie siły wyższej, jak można powiedzieć, że nie wierzą w nic? Mylisz pojęcie nihilisty z ateistą.
Co do satanistów, czytałaś pewnie jakieś katolickie brednie, a te wyznania tak na prawdę są podobne, satanizm w sumie jest nawet spoko ;D Przeczytaj 'Biblię Szatana' Anton Szandor LaVey'a.
Czytam komentarze na Twoim blogu i jestem zawiedziona, tym że ludziom podobają się Twoje poglądy religijne, wręcz Ci przyklaskują. Twój styl też pozostawia wiele do życzenia.
To, że czegoś nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć nie znaczy że jest dziełem boga, po prostu ludzie nie mają na tyle rozwiniętej współcześnie wiedzy aby to wytłumaczyć. Można to porównać do wierzenia, że Ziemia spoczywa na grzbiecie słoni, itd. Niestety, widać że jesteś przesiąknięta katolickimi doktrynami, wierzeniami. Polecam poczytać np 'Boga urojonego', artykuły o hipnozach, o innych religiach, filozofiach. Warto znać różne punkty widzenia ;)
Pozdrawiam
Słuchaj, akurat ja nie mam nic wspólnego z kościołem i wszystkim, co z nim związane. Nie wiem, skąd wysnułaś taką teorię, ale jesteś w ogromnym błędzie. Wmawianie mi, że "jestem przesiąknięta katolickimi doktrynami" jest śmieszne, ponieważ to stwierdzenie nie ma żadnej podstawy w powyższym poście.
UsuńJeśli już masz taki problem z tym, to polecam przeczytać mój poprzedni wpis na temat religii.
Nie wierzę w Boga, nie w Szatana, po prostu wiem, że jest coś złego i dobrego, że póki co, to nie ma większego oddziaływania na nasz świat.
Skoro jesteś zawiedziona, to przykro mi. :) Widać coś musi w tym być, skoro jako jedyna masz z tym problem. Chociaż w sumie... jest mi to naprawdę obojętne. Piszę to dla siebie, nie po to, by komuś trafić w gusta.
xx.
Skoro tak koniecznie chcesz się odseparować od kościoła katolickiego to dlaczego 'idziesz na rękę' czytelnikom i używasz słów bóg i szatan? Szkodliwość tarota, wywoływania duchów itd brzmi jak żywcem wyjęte z katechizmu. 'dlaczego woda święcona i krucyfiksy działają (w ten czy inny sposób) na osoby Opętane' -kolejne odwołanie.
UsuńChodzi mi o to, że próbujesz stworzyć własny 'system wierzeń', jednak wciąż się opierasz na katolicyzmie. To w zasadzie naturalne, ponieważ wpajano Ci to od urodzenia.
Trafiłam tu przypadkiem, czasem obiektywna opinia może pomóc, szczególnie przy prowadzeniu takiego bloga.
Pozdrawiam
Ponieważ mimo tego, że prowadzę bloga dla siebie, to czuję się zobowiązana tworzyć w miarę czytelne teksty. Pisałam na szybko, nie miałam czasu ani ochoty bawić się w długie opisy czegoś, co można streścić w jednym wyrazie. Poza tym, nie napisałam, że sam tarot szkodzi - trzeba umieć go rozkładać.
UsuńNie opieram się, po prostu staram się w jak najłatwiejszy sposób przekazać to, co myślę.
Akurat mi nic nie wpajano - rodzice nie chodzili do kościoła, więc tak naprawdę nigdy nie byłam związana z tym wszystkim.
Przyznaj się, że jesteś zwolenniczką NWO(bo wiem, że jesteś), oprócz tego, gdyby zaistniała taka fizyczna możliwość, wówczas zaprzedałabyś się pierwszemu lepszemu diabłu, szatanowi lub demonowi, za jakieś materialistyczne śmieci pokroju wiecznego życia, bądź wielkiego bogactwa, itp.. O ile już tego nie uczyniłaś..
OdpowiedzUsuńDoskonale również zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś podrzędną materialistką, w dodatku z wrodzonym syndromem księżniczki..
Nie będę się rozpisywać, po prostu spadłam z łóżka i krztuszę się ze śmiechu. xD
UsuńJuż się rozpisałaś, dziewczynko.. hehe
OdpowiedzUsuńŻyjesz..?
OdpowiedzUsuń