Aż sama nie wiem od czego zacząć... po tak długiej przerwie zapomniałam, że posiadam coś takiego, jak blog, na którym właśnie marnujecie swój czas. Miałam kilka przebłysków od ostatniej notki, ale nie miałam siły się zabrać za stworzenie czegoś w miarę sensownego. Tak wracając do mojej ostatniej notki - sprawdziła się, także jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mówienie osobie, że "spędzimy ze sobą resztę życia", "jesteś tą/tym jedyną/ym" etc jest B E Z S E N S U. Szczególnie, jeśli tenże amant zrywa z Tobą nie podając Ci konkretnego powodu i to jeszcze przez telefon. :)
Ostatnio trochę się dzieje w moim życiu i może Was to nie obchodzić, ale wychodzę z założenia, że wolę pisać o czymś, czego doświadczyłam na własnej skórze, tudzież byłam świadkiem, niż o rzeczach odległych, o których moja wiedza ogranicza się do znajomości definicji danej rzeczy. Od jakiegoś czasu chcę nauczyć się obiektywizmu. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem na dobrej drodze, do sukcesu w tejże sprawie. Niestety mało osób jest w tych czasach obiektywnych. Ja sama nie byłam, ale w chwili samotności zaczęłam się zastanawiać nad tą kwestią i doszłam do wniosku, że jest to dosyć istotna rzecz, jeśli chcemy być szczerymi i "szanowanymi" (jakkolwiek to można zrozumieć) osobami. Z umiejętności mentalnych, które bardzo chciałabym jeszcze opanować, jest dystans. Po prostu - dystans. Do ludzi, do uczuć, do różnych sytuacji, do problemów, do słów wypowiadanych w moją stronę... chyba wiecie, o co mi chodzi. Ja mogę jedynie powiedzieć, że niestety nie potrafię go wprowadzić w życie. We wszystko zbyt szybko się angażuję, wszystkim za szybko ufam, bo jestem naiwna i nadal wierzę, że nie każdy człowiek jest chodzącym gnojem. Ogólnie ostatnio zaczynam się interesować pracą nad swoim wnętrzem. Jest to dosyć ciekawa sfera psychologii, aczkolwiek trzeba trafić na dobrego "mentora", bądź książkę, by sobie niepotrzebnie nie rozbabrać wszystkiego w mózgu, bo i tak się zdarza. No i co do tej pracy nad sobą...
Zrodził mi się w głowie jeden pomysł, który albo odbierzecie z "zachwytem", albo zgnoicie całkowicie. Otóż aktualnie czytam książkę Pani Elżbiety Kozubskiej, pt.: "Prawa Natury". W dużym skrócie - lektura ma nam pomóc uwierzyć w siebie, w nasze możliwości i przede wszystkim w to, że nikt nie jest za głupi, by odnieść sukces, ponieważ każdy jest zdolny do "Twórczej inteligencji". Do czego zmierzam? Otóż wpadłam na pomysł, żeby krótko streszczać i być może w jakimś stopniu interpretować słowa Autorki. Jestem mniej-więcej w połowie, a od paru dni zaczęłam nieco inaczej spoglądać na różne sprawy. Przestałam się przejmować "pierdołami", które jeszcze tydzień temu były dla mnie zabójczo poważne. To tak w skrócie.
Chciałabym znać Wasze zdanie na ten temat... bo jeśli ma mieć to negatywny odbiór, czy ktoś ma się irytować z tego powodu, to to przedsięwzięcie nie ma sensu i po prostu nie będę się za to brała. Także ładnie proszę o komentarze z Waszą opinią na tenże temat. Pomoże mi to również zdecydować, co dalej robić z blogiem.
A na dziś to w sumie tyle, buźka. ;)
Taaak;)
OdpowiedzUsuńSupeer pomysł!!
też jestem strasznie angażującą się i przeżywającą wszystko dziewczyną, co mnie czasem doprowadza do szaleństwa, dosłownie... czekam na interpretację ;) iii aż mnie podkusiłaś, żebym kupiła tą książkę!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam parę Twoich starych postów, tych pierwszych i teraz ten. Jestem tego ciekawa, sama angażuję się "w siebie" już jakoś od roku. A temat zapewnień i zostawania na zawsze jest teraz dla mnie bardzo na zawsze. Nie umiem dystansować się tylko do miłości.
OdpowiedzUsuń