poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Żyjemy krótko.. Pozostaje pytanie - co dalej?

        Jest godzina trzecia nad ranem. Siedzę ze znajomą w pokoju, zamulamy.. a ja decyduję się napisać notkę o tym, co się dzieje z nami po śmierci, a raczej.. domniemywać, co się z nami dzieje.

        Czy tylko ja miałam takie momenty w życiu, że zastanawiałam się, jak to będzie, gdy ta "karuzela przestanie się kręcić"? Takie chwile, gdy siadasz i zastanawiasz się, czy to, w co wierzysz i to, co Ci wpajają rodzice, dziadkowie, nauczyciele, czy inni jest prawdą, czy tylko wierutnym kłamstwem, powtarzanym od pokoleń, bo "tak łatwiej".
        Niby dlaczego Kościół tak usilnie wmawia nam coś, do czego nie ma pewności? Że niby znajdziemy się w domu Tego, co nas tak wielce "kocha"? I co dalej? Będzie tam coś w rodzaju hoteli, gdzie spotkamy się z rodzinami, a wszyscy będą piękni, młodzi i wspaniali, poprzebierani w białe ubrania? To ma być definicja nieba? A co w takim razie znajduje się w piekle? Krwistoczerwone ściany, wszędzie kotły, diabły z widłami i kopytkami, zamiast stóp? Błagam..
       Osobiście wierzę w reinkarnację. Wierzę.. to chyba zbyt wielkie słowo. Po prostu mam nadzieję, że tak to działa. Cóż, na pewno jest na to więcej dowodów, niż na wyimaginowane, chrześcijańskie "niebo". Ale zakładając, że przechodzimy reinkarnację.. Czy we wszechświecie występuje określona ilość dusz? Czy po przejściu przez "proces" (nie wiem, jak to nazwać) reinkarnacji, pamiętamy jakiekolwiek rzeczy z poprzedniego życia? Nasze poprzednie zabawki, rodziny, auto, miejsce, gdzie się urodziliśmy? BARDZO chciałabym znać odpowiedź, na powyższe pytania.. Ale zastanawiam się - dlaczego ludzie nas okłamują, że "wiedzą" jak jest po drugiej stronie i tak na pewno jest, żadnego 'ale'? Przecież to idiotyzm na kółkach. Zawsze mi się śmiać chce z ludzi, którzy twierdzą, że wiedzą wszystko o zaświatach. Ograniczone pionki..
      Jedyne, czego mogę być pewna, to tego, że nie jesteśmy sami (ludzie). Musi być ktoś, kto pociąga w tym chorym świecie za sznurki. Nie wierzę w miłosiernego, wspaniałego i chuj wie jeszcze jakie słowa zakończone na -ego mogłabym wymieniać.. Czy raczej ludzie, którzy w to ślepo wierzą. Cóż.. Jest zdecydowanie za późno na to, bym mogła trzeźwo myśleć, aczkolwiek chcę wierzyć, że "nie skończę jako obłąkana dusza, gdzieś na dnie Tartaru." Tak naprawdę nie przeraża mnie sama śmierć - jest to pewnego rodzaju rzecz oczywista, do której nie powinniśmy przywiązywać aż takiego strachu. Bardziej martwi mnie to, co się stanie po śmierci, czyli krótko mówiąc to, co nie jest znane żadnemu śmiertelnikowi.

     Wczoraj miałam okropny koszmar senny, który zawierał w sobie jakiś schemat, jakąś pieprzoną symbolikę. Nie wiem, co one oznaczały i chyba naprawdę nie chcę wiedzieć. Jedno wiem na pewno - nie życzę czegoś takiego nikomu.
     ACZKOLWIEK, nie warto się tym wszystkim teraz przejmować. Póki żyję, nie mam zamiaru się tym zadręczać, bo po co? O wszystkim przekonamy się po śmierci.

     Powyższy tekst został napisany o wiele za późno, bym mogła zebrać myśli w jeden, sensowny ciąg. Cóż.. przepraszam, aczkolwiek dusiło mnie to. Może komuś się uda przeczytać ten bełkot w całości - będzie super. Na razie życzę Wam dobranoc, miłego życia i dużo dzieci, czy jak to tam szło..


 TAKE CARE!

   

1 komentarz:

Obserwujący: