sobota, 15 lutego 2014

Egoistyczne narzekanie nocą.

           Witam.
   Właśnie dostałam solidny opierdol za to, że nie prowadzę regularnie bloga. Nie spodziewałam się, że moje śmieciowe myśli, zamieszczane tutaj, są faktycznie przez Was pożądane, w mniej lub większym stopniu. To miłe. "Usprawiedliwię" się tym, że ostatnio moja psychika jest wystawiana na naprawdę cholernie ciężkie próby i najzwyczajniej nie mam czasu, ochoty i pomysłu na to wszystko. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Gdybym była jak większość osób, to nieszczerze napisałabym, że "mam tyyyyle nauki"... No cóż, nie mam zamiaru Was ściemniać, jest to żałosne i dziecinne do potęgi, a po ostatnich przeżyciach utwierdziłam się w tym jeszcze bardziej. Z ogłoszeń parafialnych dodam jeszcze chyba tylko tyle, że mojego Ask'a już nie ma i nie będzie, więc ze wszystkimi pytaniami uderzajcie bezpośrednio do mnie, chociażby na Facebook'u (tralalala i tak nikt się nie odważy napisać, wiem). No to jedziemy z tematem...


    Jak wyżej wspomniałam, po ostatnich zdarzeniach w moim życiu, jeszcze bardziej zaczęłam doceniać prawdomówność. Od teraz każde kłamstwo skierowane w moją stronę, nie ważne, czy duże, czy błahe - będzie równie mocno gnojone przez moją osobę, o ile nie będzie powodem zakończenia znajomości z daną osobą. Do niedawna nie miałam chyba pojęcia, jak daleko człowiek może się posunąć w tej (jakże dojrzałej) czynności, jaką jest kłamstwo. Nawet nie chce mi się opowiadać, jak to wyglądało w moim przypadku.. ale uwierzcie - nic ciekawego z tego nie wynikło. W ogóle, ja pierdole, na cholerę ja Wam to piszę, skoro i tak każdy zna tę regułkę, że kłamać nie wolno, że kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw.. chyba wyszłam z wprawy i staję się nudna.

   Ostatnio się zastanawiałam nad niektórymi osobami, wokół których się jako tako otaczam i albo to ze mną jest coś nie tak, albo Ich zachowania są po prostu skrajnie nie na miejscu (?). Bo naprawdę ciężko mi zrozumieć sytuację, w której osoba, z którą nie rozmawiało się od hoho i jeszcze trochę - nagle do Ciebie pisze, wręcz prosi o odnowienie znajomości, choć z początku wcale nie masz na to ochoty. Okej, dobra mina do złej gry i się zgadzasz. No i co? I powtarza się historia, że Ty się produkujesz (nie wiedzieć po co), a tamta osoba ma Cię w dupie. Okej, rozumiem, nikt nie jest zmuszony do rozmowy ze mną, ale po co zaczynać coś, co i tak zmierza do nikąd, albo jeszcze dalej? Po co ludzie wychodzą z jakąś inicjatywą, skoro tak naprawdę nie mają najmniejszego zamiaru nic w tym kierunku zrobić? I to już nie chodzi o to, że czuję się zawiedziona, nic z tych rzeczy - po prostu zastanawia mnie i w pewnym sensie irytuje mnie sytuacja, w której człowiek, który zdążył poukładać sobie w miarę swoje życie w jakąś tam całość nagle ponownie ma na karku tamtą osobę, która niby chce, niby okej, ale i tak jest jak było. Czy ówcześni ludzie naprawdę są tak ograniczeni umysłowo, czy może raczej tak znudzeni swoim własnym życiem, żeby "żerować" na czyimś świętym spokoju? - Nie wiem, jak mam to lepiej ująć, sądzę, że skoro wysilacie się i wchodzicie na tę gównianą stronę, macie na tyle oleju w głowie, by zrozumieć mój niekompletny bełkot. Za to się ceni ludzi. :) W każdym razie - nie rozumiałam, nie rozumiem i nie zrozumiem czegoś takiego.

    *Z góry przepraszam, że dziś tyle egoizmu zagościło na moim blogu, ale czasem trzeba być burakiem i pisać o sobie*

  Niektórych ludzi nie zrozumiem. Z dnia na dzień zrywać znajomość. Bez słowa. Można się prosić i prosić, pisać i pisać, dzwonić i dzwonić... ale nie. Trzymanie ludzi w niepewności najwyraźniej sprawia niektórym przyjemność. To przykre, bo jeśli ktoś jest taką osobą, jak ja i nie zapomina z dnia na dzień ludzi, których (w ten czy inny sposób) się kochało, to ma naprawdę przesrane. Już nie chodzi o ponowne przywrócenie znajomości do jakiegokolwiek stanu.. Nawet odzew drugiej osoby w postaci "Spierdalaj, to koniec" byłoby CZYMŚ. Na pewno czymś o wiele lepszym, niż cisza. Cisza, cisza, cisza. Nienawidzę tego. Szczególnie, jeśli to trwa.. trwa i trwa i trwa. To wyniszcza człowieka, przynajmniej niektóre moje cechy wyniszczyło. Nie jest to wcale miłe, widzieć siebie z przed 3 miesięcy, w miarę radosną i ufną, a patrząc w lustro, widzieć kogoś, kogo w sumie się nie zna. Dlaczego? - bo jak widać nie znało się wcale osoby, którą miało się za przyjaciela. Chyba przyjaciela. Niektórzy moi znajomi mogą być już zmęczeni tym tematem, ale ja najzwyczajniej w świecie nie potrafię tak o, zapomnieć. Choć coś czuję, że niedługo będę do tego zmuszona.. A co jest najlepsze w tym wszystkim? To, że ufałeś bezgranicznie danej osobie, miałeś ją za chuj wie kogo. Mogłeś rzucić wszystko i lecieć do niej, z byle powodu. No i co masz z tej swojej dobroci? Gówno, jak zwykle. Tak już się chyba przyjęło na świecie, że jeśli nie jesteś chujem, to w chuja zostaniesz zrobiony, prędzej, czy później.


   Zdaję sobie sprawę, że to, co wyżej (o ile w ogóle) przeczytaliście, raczej różni się od poprzednich wpisów, ale mainstream jest kiepski, więc taka oto odmiana raczej nikomu nie zaszkodzi. NO, chyba, że mnie. Mam pewną obawę, związaną z tym blogiem.. ale to może następnym razem. Dobrej nocy.

5 komentarzy:

  1. Podoba mi się Twój styl pisania - no może oprócz zbędnych wulgaryzmów, które jednakże rozumiem.
    Dobre rozkminy nie są złe, więc post niezły, naprawdę. :) Cisza jest rzeczywiście najgorsza, choć nie wiem, czy "Spierdalaj, to koniec" byłoby lepsze. Może tylko trochę.
    Co do sytuacji z angażowaniem się, z (za przeproszeniem) zawracaniem tyłka, to po prostu chore. Ta osoba chyba się nudziła, poczuła, że "o, brakuje mi Malwinki" i napisała. A Malwinka, skoro ją kochała, dała jej drugą szansę. Może nieco niechętnie, ale w głębi duszy jednak się nieco cieszyła, że może jednak.. coś się zmieniło. A jednak.
    Czasem ludzie się nie zmieniają. Choć może inaczej - zawsze się zmieniają, każda zmiana jest dobra, aczkolwiek czasem źle wykorzystana. Takie moje nocne pieprzenie. Dzięki za wenę kocie, odwiedź mnie niebawem. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, jak miło! Tak, dziś wyjątkowo nie powstrzymałam się od klnięcia. W sumie wulgaryzmu w tym przypadku są adekwatne do obydwóch sytuacji.
      To znaczy wiesz.. w jednej jak i w drugiej sytuacji chodzi o całkiem inną osobę. I nie kochałam tej drugiej. Fakt, była to dosyć ważna osoba dla mnie, ale przestała (co proste nie było). No i jak zwykle, trzeba komuś wejść z butami w świeżo ogarnięte życie.

      Usuń
  2. Naprawdę...zajebiście piszesz. Bardzo wciągające...oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaa, czytam po kolei każdy wpis!
    Jestes swietnna:>!

    OdpowiedzUsuń

Obserwujący: